Drakońskie opłaty i kary za wycięcie drzewa w Polsce
W Polsce coraz bardziej zaostrzają się przepisy dotyczące wycięcia drzewa na własnej posesji. Polski urzędnik posiadł kolejne narzędzie, którym może skutecznie represjonować obywatela.
W ostatnim czasie nagłaśniane było wiele spraw związanych z naliczeniem bardzo wysokich kar po wycinkach drzew na prywatnych posesjach. W większości przypadków obywatel naszego pięknego kraju działał w nieświadomości obowiązujących przepisów, w głębokim przekonaniu że drzewo rosnące na jego prywatnej posesji jest jego własnością i może je wyciąć. Niestety wycinka taka kończyła się czasem naliczeniem drastycznie wysokiej kary, która przewyższyła wartość całej posesji wraz z budynkiem. Chore przepisy zrujnowały już niejednemu człowiekowi w sensie dosłownym całe życie.
Obecne stawki opłat naliczane są od 1 cm obwodu a ich wysokość uzależniona jest od gatunku i wahają się w przedziale od 13,52 zł do 337,21 zł za 1 cm obwodu. Dodatkowo w zależności od grubości drzewa stosowane są mnożniki, nawet do 13 razy zwiększające obliczoną wartość dla drzew najgrubszych.
Opłaty dotyczą obligatoryjnie wszystkich firm, które zamierzają wyciąć drzewo w związku z np. planowaną inwestycją. W przypadku osób fizycznych można starać się o bezpłatne zezwolenie w przypadkach mocno uzasadnionych, jednak w sytuacji gdy nastąpi wycinka bez zezwolenia to naliczana jest kara, która jest trzykrotną wartością wyliczonej opłaty.
Przykładowo wycinka bez zezwolenia na prywatnej posesji niezbyt grubego drzewa z popularnych gatunków jak lipa, klon, dąb czy buk o obwodzie 1 metra jest zagrożona karą w wysokości ponad 60 tysięcy złotych! Orientacyjna wartość rynkowa drewna ze ściętego drzewa o takich wymiarach jest zależna od gatunku oraz jakości i waha się w przedziale od 100 do 1000 zł. Łatwo przeliczyć, że wysokość kary jest niewspółmiernie wysoka, w skrajnym przypadku kara może być nawet 1000 razy wyższa od wartości drewna.
Bardzo znany jest przypadek podkrzesania (usunięcia bocznych gałęzi) bez zezwolenia 2 starych dębów przez mieszkańca Białogardu, z powodu zacieniania budynku. Urzędnicy potraktowali każdy konar jak oddzielne drzewo i wymierzyli karę administracyjną w wysokości 1,7 miliona zł !
Obowiązujące w Polsce przepisy związane z wycinką drzew z pewnością są sprzeczne z prawem własności jak również zdrowym rozsądkiem. Cały czas mówimy o wycięciu przez obywatela drzewa, które rośnie na jego prywatnej posesji i jest jego prywatną własnością. Z tego co mi wiadomo, to np. w Niemczech można wycinać bez zezwolenia drzewa do 30 cm średnicy (nie obwodu) bez względu na gatunek. W Polsce bez zezwolenia można wycinać drzewa w wieku do 10 lat – w zasadzie należało by zatrudnić dendrologa w celu ustalenia dokładnego wieku. Dobrą metodą określenia wieku jest policzenie słojów przyrostu na pniaku po ścięciu, ale w przypadku przekroczenia progu 10 lat stawiamy się przed faktem dokonanym 🙁 Dobra wiadomość jest taka, że drzewa owocowe możemy wycinać bez żadnych ograniczeń.
Równie ciekawy jest przypadek z niedalekiego od nas Recza, gdzie w auto-barze przy krajowej 10-tce znajduje się zabudowane murami obiektu drzewo. Przypuszczalnie właściciel w trakcie rozbudowy budynku nie chciał zgodzić się na bardzo wysokie opłaty i postanowił wkomponować drzewo w obiekt. Takich sytuacji jest dużo więcej i wbudowane drzewa w obiekty handlowe znajdują się również np. w Goleniowie.
W większości sytuacji urzędnicy zawiadamiani są przez życzliwych sąsiadów. Sąsiedzki donos ma tutaj decydujące znaczenie.
Na terenie gminy Kalisz Pomorski mieliśmy również ciekawe zdarzenia. Jeden z sołtysów został oskarżony o to, że pracująca pod jego nadzorem grupa interwencyjna, w trakcie prac porządkowych terenów zielonych wycięła 2 niezbyt grube dąbki pochodzące z samosiewu. Sprawą zajmowali się urzędnicy miejscy, straż miejska i policja i ostatecznie sprawa oparła się o prokuraturę. W wyniku postępowania prokuratorskiego ustalono, że drzewka wycięto spod linii energetycznej biegnącej przy chodniku, przez pracowników energetyki. Wycięte drzewka wymiarami przypominały kije bejsbolowe, zagrożenie karą było ok. 10 tys. zł. Doświadczenie zdobyte przez sołtysa na pewno bezcenne.
Czym się kierował ustawodawca wprowadzając tak drakońskie przepisy? Jestem leśnikiem oraz przyrodnikiem, jednak argumenty związane z ochroną przyrody nie przekonują mnie, chociaż zdaję sobie sprawę że wpływ różnej maści pseudoekologów w tym temacie mógł być znaczący. Uważam natomiast, że nie bez znaczenia jest możliwość krojenia obywatela przez państwo z bardzo grubej kasy.
Dla wielu firm problem z drzewami na działce inwestycyjnej może być poważnym hamulcem rozwoju. W niektórych sytuacjach koszt związany z wycinką drzew gatunków nawet dość pospolitych może przekraczać wartość planowanej inwestycji.
Władza urzędnika państwowego nad obywatelem została ponownie umocniona. Burmistrz, wójt lub prezydent może wydać zgodę osobie fizycznej na uzasadnioną wycinkę, ale wcale nie musi. Znane są przypadki podlewania drzewa solą i innych nietypowych zabiegów, mających na celu skrócenie jego życia. Patologia prawna rodzi patologię społeczną.
Jaki może być efekt takich drastycznych pseudoochronnych przepisów? Otóż świadomość społeczna cały czas wzrasta i być może dzięki takim publikacjom jak ta ilość nieświadomych wycinek zmniejszy się. Jednak każdy kij ma dwa końce – oświecony właściciel posesji przestanie sadzić drzewa na swojej działce i zadowoli się jałowcem i bukszpanem. Efekt końcowy może być odwrotny od zamierzonego.
Zapominamy też o wpływie klimatu. W ostatnim czasie wiatry wyrządzają w Polsce coraz więcej szkód – drzewa na terenach zabudowanych wywracają się na domy, auta oraz ludzi. Fachowcy od zadrzewień zalecają w miastach tzw. zieleń niską z udziałem bezpiecznych niewysokich drzew jak np. jarząb.
Oddzielny problem to niebezpieczne drzewa rosnące na poboczach polskich dróg i będzie to na pewno temat jednego z kolejnych wpisów.
Krzysztof Wiśniewski
[wysija_form id=”1″]
Szanowni Państwo, zdaje się, że Autor bloga wyczerpał temat swoim artykułem i można jedynie dokonać konstatacji – powyższego tekstu w uzupełnieniu o popełnione w tym zakresie obserwacje własne – że w Polsce drzewo jest cenniejsze od człowieka. Niewiarygodne! Ależ tak, gdyż kary w postaci nawiązek za wycięcie drzewa są kilkadziesiąt razy wyższe niż kary nawiązki pieniężnej za skutki trwałego wyrządzenia szkody drugiemu człowiekowi (kalectwo, czy też śmierć). Z przykrością mogę jedynie potwierdzić, że wycinka drzewa bez zezwolenia może każdego człowieka doprowadzić nie tylko do ruiny finansowej, ale również do zmiany statusu społecznego, gdyż w konsekwencji obligatoryjnego stosowania prawa – człowiek prawy staje się w jednej chwili przestępcą. W mediach nagłaśniane są przypadki wycinki drzew, które powodują naliczanie kar rzędu znakomitej „6” w Totolotku, gdzie wypowiadający się fachowcy twierdzą, że sprawcy tychże wycinek nie mają realnych możliwości do spłaty tak nałożonych nawiązek. Stąd pytanie, kto uchwalił owe drakońskie prawo i dlaczego do dnia dzisiejszego nie został znowelizowany ów NADKODEKS karny ochrony środowiska – poprzez odesłanie do lamusa przepisów prawa, które uwłaczają człowiekowi, a skoro człowiek jest częścią przyrody – to uwłaczają również przyrodzie. Janusz Garbacz
Nie spodziewałem się, że kary są takie koszmarne. Sam mieszkam w blokowisku ale kiedyś wycinałem jakieś drzewo na podwórku u teściowej, szkoda że wtedy nic o tym nie wiedziałem 🙂 Wiele razy byłem w barze w Reczu, on sie nazywa Inter-Brzoz ale to chyba nie jest brzoza. Pozdrawiam.
Przeciętny zjadacz chleba po przeczytaniu artykułu i komentarza poniżej, dochodzi w pierwszej chwili do wniosku, że ich autorzy zgłupieli zapewne. Nasłuchali się, bądź naoglądali historyjek wyjętych żywcem z science fiction albo jakiegoś horroru.
A tu niestety, rozczarowanie – sorry taki mamy kraj, takie mamy prawo – odsłaniają jedynie jakże okrutną prawdę.
Zofia Nałkowska w Medalionach pisze: ,,Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Zdanie użyte w czasie przeszłym miało podkreślać aspekt nieodwracalnego dokonania tego, że czas wojny minął i stał się zamkniętą rzeczywistością.
W tym przypadku nie mamy na całe szczęście do czynienia z faktem dokonanym i nieodwracalnym.
Dlatego zastanawiam się jak długo jeszcze potrwa wybudzanie się z letargu, stanowiących prawo w naszym kraju.
Nie wiem ilu jeszcze musi targnąć się na własne życie, do ilu powinno dojść tragedii, aby rządzący zrozumieli, że prawo w tym zakresie jest do kitu.
Prawo powinno służyć przede wszystkim ludziom, a w tym przypadku tak nie jest, chociażby z założenia, że to człowiek ustanawiający prawo podważa zasadę służenia ludziom. Powiedzmy sobie szczerze, gdyby wszyscy byli równi wobec prawa a kamery rejestrowały 24 godziny na dobę, rząd miałby problem nie z dziurą budżetową a z zagospodarowaniem nadwyżki.
Trzeba mieć jedynie nadzieję, że nie tym kierował się ustawodawca.
Gdybym jednak mylił się , to aż strach pomyśleć ile stracił nasz budżet tylko ze względu na to, że ustawodawca nie pomyślał o sikających psach.
Takie nieodpowiedzialne zachowanie naszych czworonogów polegające na obsikiwaniu drzew, nawet tych naszych w naszym prywatnym ogródku i przez nas posadzonych, a wcześniej kupionych za zarobione pieniądze, od których odprowadziliśmy należny państwu podatek, to skandal. Właścicieli takich psów powinno się surowo ukarać. Konfiskata mienia w całości i pozbawienie wolności z możliwością jej zamiany na wysoką grzywnę, byłoby chyba licujące z obowiązującym w tym zakresie prawem.
Już dobrze, dosyć tych żartów.
Prawo w kwestii ochrony środowiska z kontrolowaną wycinką drzew nie powinno nikogo dziwić, ale pod warunkiem, że czyn i kara nie mają się do siebie jak pięść do nosa.
Bogusław Magac.
Bardzo dobrym rozwiązaniem zastępującym absurdalną karę finansową było by posadzenie odpowiedniej ilości nowych drzew w miejsce wyciętych i prawdopodobnie przepisy dają taką możliwość. Szkoda tylko, że z reguły urzędnicy wybierają wariant kary finansowej.W wielu konkretnych przypadkach odwoływano się od kary do NSA, jednak wyroki były podtrzymywane. Jeżeli państwu zależy na ochronie zadrzewień to nowe nasadzenia ten problem rozwiązują. A może chodzi o coś innego ?
Szanowni Państwo,
w Krzyżakach Henryka Sienkiewicza występuje Jurand ze Spychowa i można rzec, że w Pomierzynie mamy swojego Juranda, którego możemy nazwać Krzysztofem z Pomierzyna.
W artykule Autor bloga zawarł szereg informacji na temat drakońskich kar jakie spotykają niejednokrotnie nieświadomych obywateli ze strony Urzędów raz samego postępowania urzędników wobec obywateli. Tak, jak Autor bloga zawarł w swoim artykule jednostronnego traktowania i reperkusji z tym związanych doświadczyli również Mieszkańcy naszej Gminy. Ale, również w naszej Gminie miał miejsce rewers takiego przypadku, tj. gdy Urzędnicy wycieli i po pocięciu na kawałki, a następnie wywieźli obywatelowi drzewo z jego prywatnej posesji rosnące 5m w głąb działki i gdy właściciel posesji wrócił z pracy do domu już swojego drzewa nie zobaczył. Tłumaczenie Urzędników sprowadzało się do tego, że budynek mieszkalny i działka nie były ogrodzone, a zatem mogli wyciąć nieswoje drzewo – dobrze, że nie tłumaczyli, że drzewo należało opasać łańcuchem i zamknąć na kłódkę. Właściciel posesji wniósł jedynie by Urząd Miejski oddał mu 10 m3 drewna twardego i nie wnosił o inne roszczenia, stąd w Pomierzynie mamy Krzysztofa z Pomierzyna, który postąpił tak jak Jurand ze Spychowa z komturem Zygfrydem (rozdz. XXV tomu II Krzyżaków H. Sinkiewicza). W przypadku, gdyby to Krzysztof z Pomierzyna wyciął samowolnie to drzewo, wówczas poniósłby karę wg załącznika pt. „Stawki dla poszczególnych rodzajów i gatunków drzew oraz współczynniki różnicujące stawki w zależności od obwodu pnia” do rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 13 października 2004 r. w sprawie stawek opłat dla poszczególnych rodzajów i gatunków drzew (Dz.U. z 2004 r. Nr 228, poz. 2306 ze zm.)
poz. 1 – Topola, olsza, klon jesionolistny, wierzba, czeremcha amerykańska, grochodrzew / kol.3 x kol. 8 x 240 cm = 18.008,64 zł x 3 (art.89 ust. 1 ustawy o ochronie przyrody) = 54.025,92 złote.
Reasumując, gdyby Krzysztof z Pomierzyna wyciął samowolnie drzewo to zapewne w wyniku wydanej decyzji administracyjnej i działań komorniczych straciłby swój dotychczasowy dom mieszkalny wraz z przynależnym do domu ogrodem. Janusz Garbacz
W dniu dzisiejszym Trybunał Konstytucyjny uznał orzeczeniem, że zasady wymierzania kar za wycinkę własnych drzew z posesji bez pozwolenia są niekonstytucyjne.
Orzeczenie trybunału to bardzo ważny sygnał dla prawodawcy, można wręcz stwierdzić – wreszcie jacyś mądrzy ludzie ze świecznika zauważyli kosmiczny absurd przepisów dot. kar za wycinkę drzew bez zezwolenia na własnej posesji.
Mimo to jestem dosyć sceptycznie nastawiony do nadchodzących zmian. TVN24 podaje, że „przedstawiciele ministra środowiska mówili w TK, że resort administracji i cyfryzacji przygotował już projekt, przewidujący możliwość obniżania kar za wycinkę drzewa martwego oraz umarzania ich o połowę, jeśli sprawca jest w złej sytuacji finansowej”.
No to faktycznie dobra wiadomość dla obywatela, który „jest w złej sytuacji finansowej” – kara 800 tysięcy zł może zostać zamieniona na 400 tysięcy i na pewno da radę spłacić 🙁
Zmiana idzie w dobrym kierunku ale niestety to jeszcze nie jest to. Cały system wymierzania takich kar powinien zostać całkowicie przebudowany od podstaw.
Gdyby Zmniejszono 10-krotnie obecne kary to i tak byłyby dotkliwe. Poza tym obywatel powinien mieć dużo więcej swobody na wycinkę drzew bez zezwolenia.
Najciekawsze jest ostanie zdanie: „W skali ogólnopolskiej kary sięgają kilku milionów złotych rocznie. To dochód własny gmin”
Właśnie przed kilkoma dniami wyciąłem na swojej działce kilkadziesiąt młodych drzew (głównie lipy) których wiek nie przekroczył jeszcze 10 lat. W najbliższym czasie muszę usunąć jeszcze około 20 cisów w podobnym wieku swego czasu nieopatrznie posadzonych. Robię to z wielką przykrością, bo bardzo lubię drzewa, ale nie mogę dopuścić do sytuacji, w której urzędnik mógłby zablokować mi możliwość dysponowania moją działką w sposób, jaki uważam za właściwy.
Obok mojej działki jest około jednohektarowy nieużytek porastający głównie sosnami z samosiewu. Co 10 lat właściciel tego terenu wycina w pień ten piękny młodniak, żeby w przyszłości nie mieć problemów, a „pozyskane” drewno spala w efektownych ogniskach. W gospodarstwie kilkaset metrów dalej scenariusz się powtarza. W ten sposób czynimy zadość ustawie „chroniącej” drzewa. Nikt nam nie zarzuci, że łamiemy prawo, nikt nas nie ukarze. Gdyby nie te absurdalne przepisy, każdy wycinałby drzewa wtedy, gdy miałoby to czemuś służyć. Przykładowo – mój znajomy wybudował dom na Suwalszczyźnie i ściany, sufity oraz podłogi wyłożył drewnem. Spytałem go, czy nie miał problemów z pozwoleniem na wycinkę drzew. Zdziwił się bardzo. Powiedział, że nie potrzebował żadnych pozwoleń, bo to były jego drzewa. Kiedy przekonywałem go, że jest w błędzie, stwierdził, że tu nikt nigdy nie pyta o pozwolenie, jeżeli wycina własne drzewa. Do czego zmierzam? Otóż właśnie tam drzewa mają się najlepiej. Ludzie dbają o nie, bo to jest ich dobro, a wycinają je wtedy, gdy są im do czegoś potrzebne.
Czemu ma więc służyć ustawa? Chyba tylko poczuciu władzy państwa nad obywatelem i ewentualnie zasilaniu gminnej kasy. Sprawa wysokości kar to kolejny absurd. Czyżby ustawodawca zapomniał o denominacji złotego w 1995 roku?
Ciąg dalszy w temacie opłat i kar za wycięcie drzewa:
Opłaty i kary za wycięcie w dalszym ciągu absurdalnie wysokie
Zapraszam do lektury.